wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 1

   Wbiegam do domu. Xavier stoi w kuchni przodem do blatu. Podchodzę i obejmuję go od tyłu. Zaskoczony tym zachowaniem odwraca się i niepewnie mnie przytula. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Jego oczy mają kolor głębi oceanu, a włosy są złociste.
- Wszystko w porządku? - głaszcze mnie po włosach. Wiem, że nie powinniśmy robić tego co zaraz na pewno zrobimy, przecież jesteśmy kuzynostwem. Ale pomimo tego nie możemy się sobie oprzeć.
- Nic nie jest w porządku. - szepczę. W tej chwili Xavier zakłada mi kosmyk włosów za ucho, bierze moją twarz w ręce i delikatnie muska moje usta swoimi. Odskakuję od niego.
- Nie powinno tak być. Nie możemy. - krzyczę i biegnę do swojego pokoju. Zamykam z hukiem drzwi i rzucam się na łóżko. Czemu moje życie jest takie bez sensu. Ciocia mnie kocha jak ciotka choć nigdy tego mi nie powiedziała prosto w twarz, wujek jak wuj, a Xavier jak ktoś więcej niż przyjaciel i kuzyn. Powinnam była do tego nie dopuścić, to moja wina.
Wyjmuję spod łóżka dwie puszki piwa i paczkę papierosów. Otwieram pierwszą i wypijam alkohol w niespełna minutę, tak samo robię z drugą. Odpalam papierosa, biorę puste puszki i wychodzę na balkon. Rzucam je w krzaki, wypalam papierosa i wracam do pokoju. Zaczyna mi się lekko kręcić w głowie. Rzucam się na łóżko i zasypiam.
- Lily obudź się! - brat szturcha mnie w ramie. Otwieram oczy. Wszystko widzę jak przez delikatną, lśniącą mgiełkę.
- Christopher? Co ty tu robisz?- podniosłam się na łokciach.
- To tylko sen. - bierze mnie za rękę i całuje w czoło. - Moja mała Lily.-
- Czemu wyglądasz starzej? - pytam. Myślałam, że zmarli się nie starzeją. Chris jak zginął miał 15 lat.
- Bo rosnę i zmieniam się, tak samo jak ty. - głaszcze mnie po włosach.
- Nie rozumiem. -wstaję i dotykam koszuli brata. - Czemu mogę cię dotknąć ?-
- Bo ja żyję! Odwiedzam cię po prostu w śnie bo inaczej nie mogę.- odchodzi krok do tyłu. Po mału rozważam jego słowa .
- Ty żyjesz? Chris, jak? -
- I tak za dużo ci powiedziałem. Lily nie mogę .- wstaję i podchodzę do brata. Przytulam go z całej siły.
- Muszę iść. - mówi, ale ja dalej go nie puszczam - Proszę nie utrudniaj mi tego.- głaszcze lekko moją rękę, którą trzymam na jego policzku.- Jeszcze się zobaczymy. Obiecuję .- serce pęka mi na milion malusieńkich kawałeczków. On nie może mnie zostawić.
- Chris - mowię, a on znika - Chris ! - wrzeszczę i budzę się. Szybko siadania na łóżku. Jest ciemno. Zapalam lampkę i patrzę na zegarek, który pokazuje 4:02. Za dwie godziny muszę wstać, aby naszykować się do szkoły, ale nie wiem czy dziś chcę tam iść. Siedzę tak i myślę. Przypominam sobie słowa Chrisa. Czy on na prawdę gdzieś tam jest? Gdzieś tam jest żyje, je, śpi? Nagle słyszę szelest otwieranych drzwi. Xavier pomału wchodzi do pokoju.
- Czemu nie śpisz? - pyta - Zobaczyłem zapalone światło, więc postanowiłem sprawdzić. Rodziców jeszcze nie ma.-
- A dlaczego ty nie śpisz? -
- Ja..- przeczesuje ręką ze zdenerwowaniem włosy - Jeju? Musiałem cię zobaczyć, sprawdzić jak się czujesz. - siada obok mnie na łóżku - Dziewczyno czy mogłabyś chociaż do snu się przebrać i nie pić? - mówi patrząc na moje ubranie.
- Xavier czy masz mi coś jeszcze do powiedzenia, co zrujnuje mi bardziej i tak już moje nienormalne życie?- pytam sarkastycznie, choć tak na prawdę to mam już dość tego wszystkiego. Dość życia.
- Przestań, mówię serio.- przytula mnie.
I wszystko w sekundę się ulatnia. Dostaję teraz chęci do życia. Czuję w sobie tą energię te moc, którą on mi daje. Albo może sama jego obecność, dotyk. Czuję się jak księżniczka z bajki, która nie ma problemów, żyje we własnym świecie. Momentalnie wracam do rzeczywistości.
- Jeszcze bardziej rujnujesz mi tym życie, Xav. - szepczę, ale ulegam pokusie i kładę głowę na jego piersi.
Siedzimy tak wtuleni, gdy on nagle się odzywa.
- Zrobisz coś dla mnie? -
- Zależy. - mówię cicho i podnoszę głowę żeby spojrzeć mu w oczy. Są pełne zamieszania i niepewności, więc odsuwam się od niego i powracam już całkiem to tego świata.
- Przestaniesz palić, pić i szlajać się z tymi debilami? -
- Xavier...- chcę mu powiedzieć, że dla niego zrobię wszystko : rzucę palenie i przestanę pić :, ale nie mogę. Nie chcę mu robić nadziei, nie jestem człowiekiem o silnej woli.-Nie mogę. -Nie dam rady wytrzymać bez używek. Tylko Xavier i one pomagają mi o wszystkim zapomnieć chociaż na chwilę.- Wyjdź, proszę. - mówię choć tego nie chcę.
-Nie, nie wyjde. Do cholery Lily!!- krzyczy nagle. Podskakuję z przerażenia. Odsuwam się od niego. 
- Przepraszam. - łapie mnie za rękę.





     Hey! I jak? Podoba Wam się? Zapraszam na mojego innego bloga :
www.niebopoco.blogspot.com
Komentujcie, obserwujcie i czytajcie! ;)
                       Buziaki,
               SuSi PISARECZKA

czwartek, 2 kwietnia 2015

Prolog

Jestem Liliana. Wszyscy mówią na mnie Lily. Mam 16 lat. Mieszkam w Nowym Jorku z ciocią, wujkiem i 17-sto letnim kuzynem. Gdy miałam 12 lat moi rodzice wraz ze starszym ode mnie o 2 lata bratem zginęli w wypadku samochodowym. Przez traumę przeżytą po ich śmierci, od 13 roku życia palę, imprezuję i nie zachowuję się jak grzeczna, poukładana jak przez te 12 lat dziewczynka. Moje życie jest teraz bez sensu. Jedyne co mam to papierosy, alkohol, imprezy i znajomi do melanżu.
Ale do czasu...




Idę z moją paczką do naszej miejscówki. Tam zawsze można się odprężyć i zapomnieć o wszystkim.
- Ej Lily masz ognia? - pyta się Nathan
Przekładam papierosa do lewej ręki, a prawą wyjmuję z kieszeni szarej bluzy zapalniczkę i mu ją podaję. Odpala papierosa.
- Dzięki -
- Luz - biorę od niego zapalniczkę.
Jest około 22, wieje lekki, letni wiaterek. Niebo jest pełne gwiazd, w których być może zapisana jest nasza przyszłość, którą zawsze można zmienić. Ale kto wie jaki los mu zgotuje niebo? Słyszę dzwonek mojego telefonu. Wyjmuję z kieszeni urządzenie i odbieram:
- Lily gdzie jesteś?- słyszę głos ciotki
- Idę do naszej chatki w lesie. A co? -
- Myślałam, że pouczysz się dziś z Xavierem.-
Jeśli ona myśli, że będę siedziała w domu z jej synkiem i nadrabiała zaległości to się bardzo myli.
- No to się myliłaś. Coś jeszcze? - pytam od niechcenia. Chcę już się rozłączyć, ale ciotka mówi:
- Wrócę dziś później, a John (wujek) wyjechał. -
- Dobra -
- Kocham cię, uważaj na siebie i proszę wróć przed północą.- prosi.
Robi mi się dziwnie smutno. Ciotka nigdy mi nie mówi, że mnie kocha, nigdy się o mnie nie martwi. Chyba, że ...
Chyba, że to ukrywała.
Przez te trzy lata zachowuję się wobec niej tak oschle i bez szacunku tylko dlatego, bo myślałam, że nie jestem dla niej ważna. A teraz okazuje się, że ona się o mnie troszczy?
Czuję jak spływa mi po policzku łza.
- Muszę już iść. - mówię do wszystkich, odwracam się i biegnę w stronę domu.